Opowieść Mafii – szynszyli z fermy
| 38 komentarzy
Ciągłe szepty i głosy, o tym co z nami będzie. Płacz młodych, dopiero narodzonych. Hałas wielkich maszyn, migające światła lamp i echo betonowej hali. Zrezygnowani leżeliśmy na kratach klatki, czekając na koniec.
Tak mijały nam dni, miesiące, a mi nawet i lata. Wielu z nas było już obojętne co się z nimi stanie. Byle szybko, bez bólu, byle nie nasze maleństwa. Pamiętam ten dzień jak dziś. Jakiś człowiek przechadzał się wtedy między klatkami. Nie była to pora karmienia, więc nie wiedzieliśmy dlaczego tu był. Na siłę wyciągał z klatek starsze samice. Te co karmiły młode zostawił w spokoju. Wtedy podszedł do mnie. Śmierdzącą ręką, na siłę wyciągnął mnie z klatki.
Nadzieja
Nigdy nie lubiłam tego chwytania za ogon i zwisania głową w dół. Niestety takie łapanie było codziennością, tak więc i tym razem nie było inaczej. Nagle, człowiek wrzucił mnie do ciasnego pudła. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że spełnia się mój sen – marzenie o ucieczce z tego miejsca. Byłam tak przerażona, tak się bałam, że jedyne o czym myślałam to to, że… że to nie moment na śmierć! Byłam w ciąży, a myśl o tym, że mogliby mnie wtedy zabić była najgorsza ze wszystkich. Zastanawiałam się ile jeszcze muszę cierpieć by umrzeć? Inni mówili, że to tylko chwila, że nic się nie czuje, że będzie szybko. Byłam zła, że się mylili. Po chwili zrezygnowana zamknęłam oczy, było mi już wszystko jedno.
Usłyszałam jak z hukiem zamknęły się drzwi, a ja miałam wrażenie jakbym jechała gdzieś dalej. Po chwili gwałtownie spadłam na ziemię. Byłam przekonana, że ciasne pudło będzie moją trumną. Potem cisza, a z każdą chwilą bałam się coraz bardziej. Słyszałam ludzkie głosy, a po chwili znów ktoś niósł karton. Myślałam – „Dlaczego tylko ja tak długo ginę?!” I wtedy nastała cisza. Karton się otworzył, a promienie słoneczne oślepiały moje oczy. Nagle było tak jasno, tak ciepło… „Tak wygląda niebo” – pomyślałam. Wokół tyle kwiatów, zapachów i kolorów. Było tak cicho, pięknie i czułam się tak bezpiecznie, wolna od wszelkich trosk. I wtedy ujrzałam uśmiechniętą twarz młodego człowieka. „Dlaczego??!” – pomyślałam. – „Czemu tylko ja jestem w niebie z ludźmi??! To jakiś koszmar!”. Nagle w jednej chwili poczułam strach i złość jednocześnie. Nie wiedziałam co się dzieje, chciałam stąd uciec jak najszybciej. Schowałam się do kartonu. Skoro on mnie tu przyniósł, to niech mnie stąd zabierze.
Miłość
I wtedy usłyszałam ciche i niepewne „Cześć”. Oczom nie wierzyłam, gdy z nad kartonu wychylił się, jeden z takich jak ja. Zachęcał mnie, abym wyszła z pudełka. Po chwili ujrzałam jak biegał beztrosko po wielkim, jasnym pokoju. Stałam w bezruchu, gdy nagle usłyszałam delikatne i spokojne głosy ludzi. Chyba coś ode mnie chcieli. Głaskali mnie, a ich dłonie pachniały milionem różnorodnych, słodkich zapachów. Usłyszałam „Chodź tutaj!” – samiec zawołał mnie bym poszła za nim. Pokazał mi wielką, metalową klatkę z drewnianymi półkami i czymś miękkim wiszącym na górze klatki. Był taki zadowolony, tak bardzo chciał mi wszystko pokazać… Nie rozumiałam z czego on się tak cieszy. Wskoczył do klatki, a wtedy… „Musimy uciekać! Zamkną cię tu, nie wchodź!” – krzyknęłam co sił. Zdziwiony, pełen radości i z całkowitą pewnością siebie odpowiedział – ” Tu nas kochają”.
Mijały dni. Samiec pokazywał mi wszystkie rzeczy, tłumacząc, gdzie można wskoczyć lub gdzie znajdują się fajne schowki. Uczył każdej sztuczki, a jego ulubioną była ta, w której staliśmy na łapkach by dostać smakołyk. Pokazywał, że to wiszące, takie mięciutkie to hamak, na którym możemy sobie leżeć, gdy półki okażą się dla nas za twarde. I te jego codzienne przebieranie w miseczce i wywalanie jedzenia za klatkę… Mówił, że jak będziemy tak robić to dostaniemy coś lepszego. Stałam zaskoczona, bo tam, skąd przybyłam nie było tak dobrego jedzenia, a o istnieniu smakołyków nawet nie wiedziałam.
Szczęście
I stało się. Po kilku tygodniach na świat przyszły moje maleństwa. Cieszyłam się, że mają szansę poznać lepsze życie. Po dziś dzień jest ze mną jeden młody. Choć raczej nie jest już małym chłopcem, a dorosłym, 10- letnim samcem. Jednak to ludziom nie przeszkadza w tym, aby rozpieszczać go do granic możliwości. Jest szczęśliwy i radosny tak bardzo, że nie wierzy już w moje opowieści o złych ludziach, którzy zdzierają z nas futro. Widzę, jak cieszy się z każdej zabawki, jak bawi się z ludźmi na wybiegu. Jak spokojnie śpi, leżąc na mięciutkim hamaku. I może to i dobrze, że nigdy nie widział jak okrutny może być człowiek, bo nigdy nie byłby w stanie ich pokochać.
A dziś? Jestem już babcią, która powoli sama zapomina złe chwile. Opowieść dobiega końca, ale moje życie toczy się dalej. I choć nie wiem jak długo będzie jeszcze trwało, to mogę powiedzieć jedno – warto było marzyć. I wiecie co? Nie możecie się poddawać. Czasami szczęście przychodzi do nas w największym nieszczęściu.
Odeszła w wieku 16 lat
Niestety to już koniec historii Mafii, którą niestety ja musiałam dopisać. Mafia odeszła od nas z powodu złośliwego nowotworu. Pomimo udanej operacji jego wycięcia zmarła, ponieważ jej serce nie wytrzymało narkozy. Więcej informacji na ten temat we wpisie Szynszyla Mafia – Pożegnanie.
Genialna strona i bardzo dobry wpis. Miło się czyta :)
MAFIA -małe śliczności- szarości ,uszka do góry!:-) kochamy Cię .Pozdrówka :-)
Poryczałam się czytając tę opowieść. Mam dwie kochane szynszylki. Jesteśmy ze sobą zżyte. Dzięki za wspaniałego bloga
Aż sie płakać chce… Cudowny wpis! :( :)
Popłakałam się ,ta opowieść porusza serce . Pozdrawiam Mafię i resztę ekipy ^_^
Twój blog jest po prostu N A J L E P S Z Y tak to się super czyta i lepiej coś wiem nawet o swojej kulce ;-) po prostu super blog
Pozdrowienia dla twoich
Szynszyle!!!!!!:*
Bardzo dziękuję za tak miłe i pozytywne słowa! :) :*
Ech..ja jeszcze czekam w jednej hodowli szynszylek ale mam już jedną taką a i tak tu jest super bo właścicielką tej hodowli jest jedna pani z kakadu ^^
Dziękuję Co za to, że uratowałaś tyle szynszylek. Oraz dajesz mi wiele nadziei, bo tak już są wiekowe i może mój kochany Robaczek, Brawuś – uratowany od niezbyt znającego się na szynszylach właściciela, poważnie niedożywiony (nadal ciągle mu daje probiotyk, bo nie ma właściwej flory bakteryjnej), a teraz po operacji (zakończonej sukcesem) też ma szanse na długi i zdrowy żywot. Bardzo bym tego chciała :)
A czy ten tajemniczy samczyk to nie był Bandziorek?
Tak, to był Bandziorek :)
jaki tajemniczy samczyk ?
Chodzi o Bandziorka
Ale gdzie jest bandziorek
?
Bandziorek właśnie znajduje się w wolierze obok mnie i smacznie śpi na hamaku.
o to super pozdrowienia dla bandziusia i billego
a ten tajemniczy samczyk to nierozumiem gdzie jest. chodzi że na zdjęciu razem z Mafią ?
A jak Billy po śmierci Egonika ?
no wlaśnie też oto chciałam się zapytać jak billy i bandziorek po śmierci Egusia ?
Aktualnie coraz lepiej.
Aktualnie ma się coraz lepiej.
to super
Ten „tajemniczy samczyk” w opowiadaniu to był właśnie Bandziorek.
a wpis szynszyla egon pożegnanie nie mógł by napisać billy , bandziorek i oczywiście Pani ?
chodzi ze kazdy z osobna
dziękuję za odpowiedz
chodzi ,że za odpowiedz jak ma się billy i bandziorek i odnośnie tego ,że odnośnie tajemniczego samczyka
Dlaczego Pani pisze że każdy szynszyl ma swoją opowieść ? Jak naciskam na historię Billego to mi nic nie wyskakuje . dlaczego ?
Ponieważ Billy jeszcze nie ma swojej opowieści.
Dlatego ?
A kiedy będzie miał ?
A na dzień dzisiejszy jak billek i bandziorek po utracie przyjaciela ?
no właśnie. jak billy i bandzorek ?
Jak Billy i Bandzior po śmierci Egona ?
Też się chciałam o to zapytać jak ,,chłopaki” szynszylkowe
no i jak ?
Pani Olgo, Kingo i Dominiko, a tak naprawdę Panie Grzegorzu, bo przecież widzę, że pisze Pan z tego samego maila. Proszę nie zadawać mi po raz kolejny tego samego pytania. Odpowiedziałam już na Pańskie pytanie o samopoczucie moich szynszyli. Nie mam zamiaru meldować Panu co godzinę aktualnego stanu psychicznego moich zwierząt. Pozdrawiam.